Helena, doula z Warszawy

Jestem douląFragment rozmowy z Heleną, doulą z Warszawy (w 2014 roku z Bytomia). Ukończyła szkolenie doulowe w 2011 roku, jest członkinią założycielką Stowarzyszenia Doula w Polsce, od 2013 roku w trakcie stażu certyfikacyjnego. Prywatnie mama nastolatka, żona i opiekunka dwóch psów i dwóch kotów.

– Kim jesteś, Heleno?

Jestem doulą. Oczywiście jestem też mamą, żoną, ale gdybym wypełniała formularz w urzędzie, w rubryce „zawód” wpisałabym „doula”.

– Opowiedz, od czego się zaczęło?

Trzy lata temu przeprowadziliśmy się z rodziną z Warszawy do Łodzi.

Tam w lokalnej gazecie przeczytałam artykuł o łódzkiej douli, którego treść bardzo mnie zainteresowała.

Wtedy jeszcze pracowałam w dużej firmie ale pomyślałam, że doula to jest to, czym mogłabym się zajmować, że widzę siebie jako doulę. Zaczęłam szukać informacji o doulach, wspieraniu kobiet w ciąży, o naturalnym podejściu do ciąży i porodu. W 2011 ukończyłam szkolenie podstawowe dla doul w Fundacji Rodzić po Ludzku. Tam poznałam kobiety, które, podobnie jak ja, były gotowe wspierać inne kobiety w ciąży i porodzie. Po zakończeniu szkolenia rozjechałyśmy się do swoich domów ale zależało nam na utrzymaniu kontaktu. Dlatego wiosną powstałą grupa na GoldenLine gdzie doule po szkoleniu mogą wymieniać się doświadczeniami, wspierać się, rozmawiać o trudnościach i przekazywać sobie przydatne informacje. Ponieważ Fundacja RpL przeprowadziła kilka szkoleń doulowych, do grupy zaczęły dołączać dziewczyny z poprzednich edycji. W 2012 roku postanowiłyśmy założyć Stowarzyszenie Doula w Polsce, które zrzesza polskie doule, szkoli je, organizuje konferencje i kursy. Od półtora roku mieszkam na Śląsku, nie pracuję już w żadnej firmie i moją „pracą” jest właśnie bycie doulą. Realizuję swoje marzenie z 2011 roku.

– Kim zatem jest doula według Ciebie?

Doula to dobry duch porodowy, dobra wróżka porodowa. To bardzo pozytywna osoba, która może zmienić podejście do porodu, wspiera kobietę i pokazuje jej, że kobieta ma moc i siłę.

Kiedy jeszcze pracując na etacie interesowałam się, kim jest doula, czytałam, szukałam. Jedna z moich koleżanek towarzyszyła mi w tych poszukiwaniach, więc dzieliłam się z nią informacjami, podrzucając jej czy to ciekawą książkę, czy wartościowy artykuł. I pewnego dnia ta koleżanka powiedziała mi, że jest mi wdzięczna za informacje, które ode mnie wzięła. Dzięki nim zmieniła podejście do swojego drugiego porodu, który odbył się w domu narodzin. Tak, doula, to taka dobra wróżka porodowa…

– Tylko porodowa?

Okołoporodowa, przepraszam, ja jestem aktualnie świeżo po ostatnim porodzie, jeszcze pod jego wpływem [śmiech]. Może też dlatego, że ja najmocniej czuję się w roli douli porodowej. Są doule tylko przedporodowe lub tylko poporodowe. Ale spotykam się też z parami przed i po porodzie, nie towarzysząc im w samym porodzie. Wszystko zależy od tego, czego oczekuje ode mnie konkretna kobieta, konkretna para.

– Jakie są twoje doświadczenia w towarzyszeniu parze w porodzie szpitalnym? Jak wiemy Standardy Opieki Okołoporodowej przewidują możliwość, aby kobiecie rodzącej towarzyszyła osoba bliska, ale wiele szpitali bardzo mocno trzyma się liczby pojedynczej, dopuszczając do rodzącej tylko jedną osobę. Czy twoje rodzące musiały wybierać, czy będzie to doula, czy partner?

Mam za sobą towarzyszenie przy czterech porodach. Pracuję na Śląsku, ale byłam przy jednym porodzie w Warszawie, przede mną kolejny planowany poród w stolicy. Pierwszy poród, przy którym towarzyszyłam, odbył się w Domu Narodzin. Tam nikt nie widział problemu w obecności dwóch osób przy porodzie. Przy kolejnym, już na Śląsku, było jasno powiedziane, że tylko jedna osoba może towarzyszyć rodzącej na sali porodowej. W trzecim wypadku również wytyczne mówiły o jednej osobie, ale położnej nie przeszkadzała obecność ojca dziecka oraz douli. Przy ostatnim jasne było, że taty nie będzie, to była decyzja pary. W większości szpitali jest wyraźnie powiedziane, że rodzącej może towarzyszyć tylko jedna osoba, choć nie do końca rozumiem, dlaczego tylko jedna.

-Jaką trzeba być osobą, żeby być doulą?

Cierpliwą. Trudno jest mi powiedzieć.

Myślę, że nie ma prostego przepisu na to, jaką trzeba być kobietą, żeby być doulą.

Każda kobieta, która zostaje doulą, jest inna, każda ma inne doświadczenia za sobą. Myślę, że punkty wspólne to cierpliwość, zrozumienie kobiety i tego, że to są wybory kobiety a nie moje jako douli. To według mnie najważniejsze rzeczy. Każda z doul jest inna, tak jak każda kobieta , która rodzi, jest inna i fajnie, że są różne doule, z różnymi charakterami, bo takie są potrzebne różnym kobietom.

– A czy doulą się zostaje? Czy można nauczyć się być doula? Czy to może bardziej coś, co ma się w sobie i rozwija, kształtuje, decydując się na taką pracę?

Gdy czekałam na szkolenie, to mówiłam, że będę doulą . Jak już dostałam dyplom ukończenia szkolenia w Fundacji Rodzić po Ludzku, to zaczęłam się przełamywać do tego, żeby mówić „Jestem doulą”. Kiedy kobieta zostaje doulą? Myślę, że gdy przejawia chęć wspierania kobiet przed porodem, w trakcie porodu i po porodzie, widzi w tym swoją rolę, ma chęci aby to robić, czuje do tego powołanie. Czy można się tego nauczyć? Tak, po to są szkolenia. Żeby się nauczyć pewnych rzeczy.

Natomiast trzeba to gdzieś w środku czuć.

Dostaję czasem maile od kobiet, które chciałyby zostać doulami. Piszą, że ja jak już nią jestem, to może im opowiem, jak to wszystko działa, jak się do tego zabrać. Spotykam się potem z taką osobą i jednym z pierwszych pytań jest: ile mogę na tym zarobić?

– Czy to jest dobra motywacja do zostania doulą?

Nie, to nie jest dobra motywacja do zostania doulą, są inne metody na szybkie i łatwiejsze zarabianie pieniędzy. Ja wiem, że to jest coś nowego w Polsce i są osoby, które myślą, że doule zarabiają kokosy, bo są tylko „prywatnie” i za ich usługi trzeba zapłacić, nie ma refundacji itd. Natomiast z tego punktu w którym jestem, mogę śmiało powiedzieć: nie tędy droga. Ja skończyłam szkolnie ponad 2 lata temu, od roku jestem na stażu i dopiero teraz widzę, że coś się zaczyna dziać. Jest jeszcze jedna kwestia: uważam, że kobieta doula musi się otworzyć na to, żeby być doulą. Każdej początkującej douli porodowej pojawiają się w głowie pytania „a co będzie jak ja pojadę do porodu, co będzie z moim dzieckiem, co będzie z moimi psami, kto odprowadzi dzieci, odbierze dzieci itd.”

Kiedyś jedna mądra doula powiedziała mi, że aby być doulą, trzeba się otworzyć, zrozumieć, że wszystko się ułoży, że bez nas świat domowy będzie się kręcił dalej.

Wbrew pozorom to trudne: pozbyć się lęku, nabrać otwartości, spokoju. Mówię to z własnego doświadczenia.

– Dziękuję za rozmowę.

Więcej o Helenie na stronie helenadoula.wordpress.com